top of page

Pieniny zimą - krótki urlop w górach

Pieniny to idealne miejsce dla miłośników natury, gór i leśnych krajobrazów. Zimą okolice Szczawnicy jawią się szczególnie malowniczo, szlaki są mniej zatłoczone i istnieje duże prawdopodobieństwo, że zobaczycie nietypowe ostatnimi czasy zjawisko - śnieg... całą masę śniegu :)


Ostatnie dni 2019 roku postanowiliśmy spędzić w Szczawnicy na pieszych wyprawach. Marzył się nam oddech od dużego miasta i codziennych spraw. Obcowanie z naturą daje mi pewnego rodzaju wewnętrzny spokój i przypomina, że jestem jej częścią. Pozwala jednocześnie na poznanie lepiej siebie, swoich emocji i towarzyszy podróży.



Dzień I - Wąwóz Homole


Zazwyczaj podróżujemy bez samochodu, dlatego ten wpis będzie szczególnie pomocny dla osób niezmotoryzowanych :) Do Szczawnicy można się dostać bez większego problemu, czy to z Warszawy czy tym bardziej z Krakowa. Z Krakowa co 0,5-1h odjeżdżają całkiem pojemne busy (przewoźnicy - Sioła Trans / A.Langowski / Didi Trans) . My korzystamy zawsze z platformy e-podróżnik podczas planowania wypadów, gdzie sprawdzamy jak dotrzeć w interesujące nas miejsce.


Po dotarciu do Szczawnicy i zameldowaniu się w hotelu ruszamy na rozpoznanie terenu. Całkiem spontanicznie decydujemy się na wizytę w Wąwozie Homole. Spacer rozpoczynamy od wsi Jaworki, gdzie można się z łatwością dostać lokalnym busem z centrum miasta. Początek szlaku znajduje się tuż przy szosie biegnącej przez wieś, a cała trasa ma około kilometr - w lecie pobierane są tutaj opłaty ze względu na spory ruch turystyczny, zimą zainteresowanie nadal jest duże, ale można przemieszczać się swobodnie i czerpać radość z otaczających nas przestrzeni. Po drodze spotykamy sporo mostków i poręczy, co zdecydowanie ułatwia spacer. W tle słychać szum potoku i wysokich drzew, mijamy strome skały z wapienia i malownicze kaskady. Spacer trwa około 40 minut, po drodze mijamy Dolinkę Dubantowską, gdzie znajdują się słynne płaskie skałki (jak zauważyliśmy bardzo lubiane przez dzieciaki) tzw. Kamienne Księgi. Na tym można zakończyć przygodę, ale czujemy pewien niedosyt i idziemy dalej zielonym szlakiem w górę - po kilkunastu minutach naszym oczom ukazuje się Jameriskowa Skałka i niesamowita panorama górska. Tutaj można dać upust swoim emocjom i nacieszyć się towarem deficytowym, wszędobylskim śniegiem. A gdy już przemokną nam spodnie, rękawiczki i buty - zaraz po lewej schodzimy do Szałasu Bukowinki, aby napić się ciepłej herbaty, grzanego wina i zasmakować oscypka z żurawiną. Można się zagrzać i wracać do miasta :)


Szałas Bukowinki w zimie jest czynny w godzinach 10-16, nieopodal znajduje się także ośrodek narciarski. Szlak w zimie zgodnie oceniliśmy jako bajecznie prosty, ale trzeba uważać na oblodzone fragmenty, gdzie przy chwili nieuwagi bez trudu można coś złamać. Odradzamy adidaski :) . Jeżeli macie czas i doświadczenie w górskich wyprawach zimą, warto wybrać się na Wysoką (Wysokie Skałki - 1050 m n.p.m.). To najwyższy szczyt Pienin, mniej turystyczny niż Trzy Korony, na które trasa nawet przed sylwestrem w wielu momentach świeciła pustkami. To jednak trochę wyższa szkoła jazdy i bez odpowiedniego sprzętu (raczków/raków i kijków) może być niebezpiecznie. My zostawiamy sobie ten szczyt na kolejny wypad, kiedy dzień będzie nieco dłuższy.


Gdzie zjeść w Szczawnicy?


Po spacerach przychodzi chęć na smaczny posiłek, a taki znajdziecie w Jazz Barze. Ciekawy wystrój, dobra muzyka i lokal przyjazny dla wegetarian. Risotto z buraków i borowików, Fish&chips, Burgery, pieczona Dorada czy wege ramen - to tylko niektóre pozycje w menu. Jedliśmy risotto i deser z gruszką - było pysznie i przystępnie cenowo. Koniecznie spróbujcie też ich autorskiego Modżajto Okowita - jabłkowe najlepsze!


Warto też zajrzeć do kultowej Cafe Helenka, tuż przy pijalni wód - można zjeść śniadanie, deser i wypić napar z rozmarynu z pigwą lub dobre wino. Nas niestety beza trochę rozczarowała, ale dzień po Sylwestrze możemy wybaczyć ;)


Polecano nam też:

Pod Siekierkami